Dostanie się do dobrego
przedszkola w Katarze to naprawdę trudna sprawa, a o szczegółach pisałam tutaj.
Jednak zapisanie dziecka do cenionej szkoły w tym kraju to misja niczym wyprawa
na księżyc.
Szukanie odpowiedniej
szkoły w Katarze
Dziesięć miesięcy przed
rozpoczęciem się roku szkolnego otwierają się rekrutacje do szkół. Można
składać dokumenty do kilku placówek na raz, co wiąże się mniej więcej z kosztem
500 QR wpisowego w każdej szkole, a rzecz jasna każdy rodzic wybiera wiele
szkół (4-5) w nadziei, że jedna z nich łaskawie przyjmie biednego żuczka,
pragnącego się uczyć. Zaś rodzic z przyjemnością zapłaci za tą możliwość od 40 tysięcy złoty za rok szkolny do 80 tysięcy w zależności od szkoły. Po złożeniu dokumentów dowiadujesz się na którym miejscu „listy
oczekujących” się znajdujesz. Niestety tej informacji nie uzyskasz przed wpłatą
pieniędzy.
Taka anegdota : Koleżanka
zapisała dziecko do jednej z najlepszych szkól zaraz po przyjeździe do Kataru.
Dwa lata później gdy jej syn powinien rozpocząć edukacje nadal był na odległym
miejscu na liście oczekujących, a właściwie w pocieszającym punkcie który
przewidywał, że w przyszłym roku będzie mógł doświadczyć zaszczytu bycia
uczniem American School of Doha. Ostatecznie wcześniej opuścili kraj niż ich
syn dostał się do wymarzonego przedszkola. Takich historii jest wiele.
Poza dużymi szkołami które
przyjmują dzieci w wieku od 4 do 18 lat, są również mniejsze placówki
przypominające bardziej polskie przedszkola dla dzieci od 4 do 10 lat. Rozpatrywaliśmy
różne opcje, odwiedziliśmy całe mnóstwo miejsc, wielu rodziców stawało na
rzęsach, a ja nadal liczyłam na to, że będziemy mieli szczęście.
Jak wygląda oglądanie
szkół w Katarze
To kolejne doświadczenie
którego się nie spodziewałam. Większość placówek edukacyjnych znajduje się za
gigantycznym murem, 2,3 a czasem i 4 metrowym, powiedzmy że „taka architektura
tego kraju” L ale bywały szkoły również z kolczastym drutem
okalającym cały teren. To jednak nie pierwsze wrażenie że idziemy do więzienia.
Następne dostajemy już na „stróżówce” gdzie musimy umówić się na „widzenie”.
Wypełnić formularz, wysłać maila i ustalić datę (7 dni później) wizyty. Były
jednak i szkoły (czytaj baraki) gdzie za murem wpuszczano nas na pierwsze
oględziny. Zwykle Pani z recepcji oprowadzała nas po salach i zachęcała do
podjęcia nauki w ich szkole. Ogólnie wszędzie było miło i mogliśmy zobaczyć jak
wyglądają zajęcia, place zabaw i zaplecze sanitarne wchodząc niezapowiedziani,
a to dawało nam rzeczywisty obraz pracy nauczycieli i dyscypliny w szkole.
W międzyczasie mój mąż poznał
pewnego profesora chemii który okazał się być założycielem kilku dużych uczelni
w Katarze, później przyjęto nas na egzamin do dobrego przedszkola, zachwalanego
przez znajomych ale skreślonego przez moją intuicje. Następnie pojawił się
pomysł kolejnej szkoły do której miejsce załatwił nam kolega. Wszystkie miejsca
miały jakieś „ale” i stale nie wiedzieliśmy gdzie zapisać syna. W przeciągu wakacji
otworzyło się kilkanaście nowych placówek i tu właśnie upatrywałam naszego
szczęścia.
|
źródło: http://www.gemsamericanacademy-qatar.com/ |
GEMS American Academy
Qatar
Rozpoczął się rok szkolny,
ale ja nie chcę puścić Natana do placówki którą mu wybraliśmy, coś mi nie
pozwala posłać go w chaos i brak zaangażowania jaki widziałam w tym miejscu,
wiem że to tylko dzieci i może trafiliśmy na zły moment, ale zostawiam go w
domu na tydzień i dalej szukamy. Znajoma wysłała mi link bym sprawdziła pewną
szkołę która jest bardzo blisko naszego domu.
Podjeżdżamy razem z dziećmi
pod duży nowoczesny budynek, bez 3 metrowego muru (szok!) Na recepcji wita nas
przemiła i piękna Brytyjka która z chęcią oprowadza nas po szkole. Od wejścia
jestem zachwycona, czuję się jak bym była w lobby ekskluzywnego biurowca. Po
lewej stronie kawiarnia, czarne proste kanapy i fotele na których czekają
rodzice. Po prawej stronie recepcja, a dalej przeszklone biura. Szerokim i
jasnym holem idziemy kolejno do różnych klas. Po drodze wita nas dyrektor, a
następnie niezwykły mężczyzna z muchą przy szyi, wysoki o szpakowatych włosach
z brytyjskim akcentem i charyzmą którą zaraża od pierwszych chwil ( nauczyciel
muzyki). W oddali macha do nas starsza elegancka pani. Rachel ( która nas
oprowadza) mówi że to jej ulubiona nauczycielka. Podchodzimy się przywitać i zobaczyć
klasę. Miła starsza nauczycielka odpowiada na wszystkie nasze pytania i
uspokaja obawy. Ostatecznie nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia i dopiero z
czasem gdy dłużej ją obserwowałam to zrozumiałam co znaczyło słowo „ulubiona”.
Dzieci stale trzymają się jej spódnicy, nie przestają rozmawiać i rozwiązywać
prostych równań nawet poza klasą. Po zajęciach całą grupą idą do lobby gdzie
rodzice odbierają dzieci, tam nie raz widziałam jak ta niespełna sześćdziesięcioletnia
nauczycielka siedzi na podłodze po turecku razem ze swoimi uczniami i w
oczekiwaniu na opiekunów dalej prowadzi z nimi interesujące rozmowy. Widać, że
to jej powołanie, miłość i pasja. Im dalej idziemy tym bardziej się uśmiecham.
Nasze dzieci biegają po holu jak szalone, po raz pierwszy od długiego czasu
widzę że zaakceptuje coś poza Aplle tree. Zwiedzamy klasę muzyczną z
profesjonalnym sprzętem, klasę lego, przepastną bibliotekę, sale fitness pełną
luster i piękne pomieszczenie do gimnastyki mieszczące się w całkowicie przeszklonym
wykuszu z miękkim podłożem jak by zawieszone w powietrzu nad pełnowymiarowym,
trawiastym boiskiem do piłki nożnej. Wszystkie klasy są kolorowe i w pełni
wyposażone w najnowsze technologie. Posiadają projektory, drewniane zabawki jak
z designerskich katalogów, interaktywne tablice obsługiwane jak ipady, dzięki czemu pisanie palcem przez
dzieci na ścianie wydaje mi się czymś nadzwyczajnym. Widzę też kalendarz na jednej
ze ścian z zaznaczonymi urodzinami każdego z uczniów. Szerokimi schodami
wchodzimy na piętro gdzie mieści się wielka sala gimnastyczna. Na holu stoją
szafki jak z amerykańskich filmów, a na dachu kończą budować boisko do
koszykówki. Przez przeszklenia widzimy w dole ogromny plac zabaw. Schodzimy by
go oglądnąć. Po lewej stronie szczupła blondynka „uwięziona” w hula hop przez
grupkę dzieci, na wprost nas jedzie nauczyciel w wózku dla lalek prowadzony
przez dwie rozbawione dziewczynki. Patrzę na moje maluchy i widzę w ich oczach, że czujemy ten sam
zachwyt. Natan nie może objąć wzrokiem wszystkich huśtawek, zabawek, pojazdów i
różnorodnych sprzętów. Cały plac jest wyłożony miękką nawierzchnią i zadaszony
przed słońcem które świeci tu przez 360 dni w roku. Nie muszę mówić, że
wychodząc ze szkoły nasz syn czekał na kolejny dzień by móc do niej wrócić.
Assessment
Rzecz jasna wrócił, gdyż
następnego dnia miał egzamin. Jak wygląda assessment czterolatka? Jest to
indywidualna rozmowa nauczyciela z dzieckiem na podstawie której ocenia się czy
aplikant jest gotowy rozpocząć w tym miejscu naukę. Miła blondynka która dzień
wcześniej pozwalała by dzieci kręciły na niej hula hop teraz prosiła Natana by
wybrał czerwony ołówek z pośród trzech innych o różnych kolorach, następnie by
narysował nim kółko i je wyciął. Miał też powiedzieć alfabet i nazwać kilka
wybiórczych liter. Przedstawić się, powiedzieć ile ma lat i tym podobne rzeczy.
Nie jest to na pewno nic trudnego, ale sam fakt egzaminu i tego, że jest
indywidualny trochę mnie przerażał, na szczęście tylko mnie.
Amerykański system
nauczania
Po tym długim opisie w
końcu ujawnię moje obawy i to co kryje się pod słowem amerykańska szkoła. W
Polsce istnieje przekonanie, że amerykański system nauczania jest na bardzo
niskim poziomie. Anegdoty o tym że amerykanie nie wiedzą gdzie leży nasz kraj,
a jak wiedzą to myślą że jeździmy dorożkami i gonią nas niedźwiedzie polarne to
cuda które każdy z nas słyszał. Przynajmniej ja karmiona byłam tymi
informacjami od osób jakie wyjechały za wielką wodę i po powrocie opowiadali
jak to oni wyróżniali się na tle tego przygłupiego społeczeństwa. Z pewnością
więc tak jest. W takim razie zastanawia mnie jak ten beznadziejny system
nauczania wykształcił tak wielu wybitnych ludzi. Jak Ci ograniczeni Amerykanie jako pierwsi
polecieli w kosmos, dlaczego najwięcej Noblistów pochodzi z tego kraju( no cóż
przecież to wielki kraj…) Cała dolina Krzemowa to pewnie jakiś przypadek, a
pożądane na całym świecie „jabłko” to kolejny szczęśliwy traf. I tak los
sprawił, że na własnej skórze mogę się przekonać jak wygląda ich system
nauczania. Licząc na to, że mój syn jedynie nauczy się języka angielskiego przy
zabawie z rówieśnikami, bo o jakiejś konkretnej wiedzy nie powinnam nawet
myśleć, mocno się przeliczyłam.
Natan niedawno skończył 4
lata, sam podpisuje każdą swoją prace własnym imieniem, na zajęciach literuje
słowa, sylabizuje wyrazy, liczy wyrazy w zdaniu, tworzy rymy, bawi się w
szukanie słów zaczynających się na wskazaną literkę, zaczyna uczyć się czytać (
5 lat – czyta proste czytanki typu „Ala ma kota”) i coraz lepiej pisze
pojedyncze litery (5 lat – Pisze krótkie wyrazy). Rozpoznaje cyfry i łączy je z
odpowiednią ilością obiektów. Z klocków, oraz mas plastycznych buduje liczby,
liczy na wspak i wskazuje różnice. Obecnie rozmawiają o dinozaurach, ale
jednego dnia dostałam wykład o bakteriach które to znajdują się wokół nas,
innym razem uczyli się o różnicach kulturowych, a na mapie Świata pokazuje
kraje z których pochodzą jego koledzy i koleżanki, gdyż w jego 20 osobowej
grupie mieści się aż 13 narodowości. Dwa razy w tygodniu ma zajęcia z muzyki, a
ostatnio woli liczyć po hiszpańsku niż po angielsku. Raz w tygodniu przynosi
nową książkę z biblioteki, a na zajęciach plastycznych uczy się rysować,
rozpoznawać kształty i łączyć kolory na podstawie dzieł wybitnych artystów. Tak!
Nauczyciel czterolatkom pokazuje np. dzieła Picassa i na ich podstawie uczy
jednego ze stylów malarstwa. Codziennie dostaje proste prace domową, a w każdą
środę nauczycielka przygotowuje raport o tym czego będą się uczyli w ciągu
najbliższych dni, jakimi wyrazami powinno wzbogacić się słownictwo dziecka,
oraz o tym z jakimi postępami miną im tydzień. Zajęcia trwają od godziny 7:45
do 14:30 pięć dni w tygodniu.
|
Halloween w GEMS |
Szkoła ma również szeroki
program zajęć dodatkowych, które są bezpłatne dla uczniów i odbywają się cztery
razy w tygodniu od godziny 14:30 do 15:30. Najmłodsze dzieci mogą wybierać w
takich aktywnościach jak: rozwój projektów artystycznych, zabawa z papierem, Zumba,
nauka języka arabskiego lub hiszpańskiego, laboratorium Lego, zajęcia muzyczne,
piłka nożna, joga, gry planszowe/strategiczne, zajęcia teatralne, karate, balet,
klub małego Einshteina, klub PlayDoh i wiele innych.
Jest to druga Amerykańska szkoła w Katarze. GEMS ma doskonałą opinie w Dubaju gdzie jest jedną z najbardziej pożądanych szkół co bez wątpienia ma przełożenie na popularność w Katarze.
Obecnie rozpoczęliśmy
drugi rok w amerykańskiej szkole. Nasz syn ma 5 lat i jego początkowe nauczanie
nadal można nazwać zabawą, dlatego ciężko mi oceniać tą szkołę pod względem
merytorycznym. Natana grupę można przyrównać do zerówki w Polsce, ponieważ w
przyszłym roku przystąpi do pierwszej klasy. Na tym poziomie nie sądzę też by
wiedzą czy umiejętnościami różnił się od dzieci prowadzonych polskim systemem
nauczania.
Co wyróżnia Amerykański
system nauczania
1.
Indywidualne
podejście
Już
pięciolatki co miesiąc mają stawiane indywidualne cele. Nauczyciel rozdaje
dzieciom małe karteczki z napisanym celem na dany miesiąc, może to być „ liczę
do 50” „piszę cały alfabet” „ piszę nazwy wszystkich kolorów” itp.
Indywidualnie
traktowani są również rodzice co odczuliśmy po zebraniu. Jak wygląda wywiadówka
w Polskiej szkole… każdy wie. Zosia, pchnęła Jasia! Panie Marku mógłby pan
wspomóc szkołę? Pańska córka… i to wszystko na forum całej klasy. W
Amerykańskiej szkole co trzy miesiące każdy rodzic ma indywidualne,
trzydziestominutowe spotkanie z nauczycielem. W tym czasie nauczyciel pokazuje
nam wszystkie prace dziecka, przedstawia postępy, lub braki. Rozmawiamy jak
wspierać dziecko i nad czym pracować. Dowiadujemy się również jak zachowuje się
w grupie, z kim najchętniej się bawi, co najbardziej lubi robić i całą masę
innych rzeczy konkretnie tylko i wyłącznie o naszym dziecku.
1.
Umiejętność
wystąpień publicznych i autoprezentacji
Brzmi
poważnie, a w praktyce to już czterolatki uczone są tej sztuki przez chociażby
zabawę „show and tell” czyli „pokaż i powiedz”. Dzieci przynoszą ulubione
przedmioty, a czasem nawet zwierzęta do szkoły by na środku klasy opowiedzieć o
nich zaczynając od autoprezentacji.
Nauczycielka
na jednym ze szkoleń dla rodziców opowiadała nam iż dziecko jest w stanie
skupić się tylko na 10 minut i ponownie potrzebuje przerwy. W ten sposób nie
mamy wiele czasu na proszenie o uwagę, czy zbędny wstęp. Nauczycielka mówiąc to
weszła na stół pokazując że czasem w ten sposób musi zainteresować dzieci.
Cieszę się że mój syn uczy się od takich ludzi, bo dziś wiem jak ważna to
umiejętność na rynku pracy.
2.
Nauka
myślenia, swobodnej wypowiedzi i przekonywania do własnych poglądów
W
polskiej szkole jesteśmy uczeni siedzieć cicho, przepisywać z tablicy,
odpowiadać tak jak w „bryku” jest napisane, by zgadzało się z kodem i byśmy
zdążyli przerobić kolejny temat. Nie ma czasu na debatę, inne spojrzenie i
burze mózgów. Kiedy ostatnio mój 5 latek opowiedział mi podekscytowany że
robili brainstorm (burze mózgów) na zajęciach to ja sama byłam w szoku. To
niesamowite jakim szacunkiem darzy się tu zdanie dzieci, ich się naprawdę
słucha, pozwala się na swobodę. Dzięki czemu są bardziej odważne, śmiało
wygłaszają swoje poglądy i czują się ważne.
3.
Czytanie jest
super
Wstyd się
przyznać jak długo nie wiedziałam że czytanie książek to przyjemność. Moje
dzieci na szczęście książkę uważają za świetny prezent. Natan nie może doczekać
się poniedziałku by wypożyczyć nową lekturę, z biblioteki która wygląda jak
kraina marzeń i zawsze trudno mu się zdecydować co chciałby tym razem.
Dodatkowo dostaje krótką książeczkę do początkowej nauki czytania. Ponadto
szkoła organizuje targi książki gdzie oddając dwie stare możesz wybrać jedną
nową, lub też wymienić się egzemplarzem z przyjaciółmi. Codziennie w szkole
przez 30 minut rano, starsi uczniowie czytają młodszym. Jedni doskonalą swoje umiejętności
czytania na głos, drudzy zaś z zachwytem słuchają starszych kolegów.
4.
Docenianie i
chwalenie
Wiele
osób pewnie powie że amerykanie przesadnie chwalą swoje dzieci, tak jak i za
często się uśmiechają i wszystko opisują słowami Awesome (niesamowite). Jednak
jak się temu przyjrzeć to oni robią wszystko by dziecko czuło się docenione i
pewne siebie co ma przełożenie na odniesienie sukcesu w przyszłości. Bardzo
podoba mi się że prace plastyczne dzieci są prezentowane w passe partout, a
najlepsze wywieszone w ramach na głównym holu, po czym są licytowane na szkolnej
aukcji, lub pokazane na wystawie w okolicznym centrum handlowym. Czy to nie
jest Awesome!? Jak czuje się dziecko które sprzedało swój obraz?
Każdy medal ma dwie strony i tak jak
Polski system nauczania, tak i również Amerykański ma swoje niedoskonałości. Z pewnością na dalszym etapie edukacji będziemy widzieli to jeszcze lepiej.