Są miasta na świecie które kojarzą się z zakupami i taki właśnie jest Paryż. Wciąga w świat luksusu, wabi wszystkim co najmodniejsze i najdroższe. Tu rodzą się trendy i miejsce mają butiki znanych firm z każdej modowej półki.
Być w Paryżu i nie przeznaczyć choć by jednego dnia na zakupy byłoby grzechem. Tak więc wyznaczyłam na naszej mapie miejsca które musimy odwiedzić.
Merci
Nadal śni mi się po nocach, sklep z którego chciałam wszystko, od bransoletki poprzez filiżanki do fotela wypoczynkowego. Miejsce pełne inspiracji dla moich oczu. Mieści się pod nr 111 na ulicy boulevard Beaumarchais.
Zaczęliśmy od stylowej restauracji, ale dostaje ona 5 punktów na 10 możliwych, następnie kawiarnia po brzegi wypełniona książkami 10 pinktow za jej nietuzinkowy wystrój, sklep z działam męskim, damskim i wyposażeniem wnętrz zasłużył na 100 punktów przez moje nieprzespane noce. Zaś po drugiej stronie ulicy znajdowała się część dziecięca. Trzy piętra cudów, wraz z kabiną w której robiliśmy czarno-białe zdjęcia Tak, odezwał się we mnie narcyzm, a może i nie bo na zdjęciach wyglądam, delikatnie mówiąc źle. Jednak zmienianie kapeluszy, wąsy i peruki powodowały, że dalej wrzucaliśmy drobne i bawiliśmy się jak dzieci.
Galeria La Fayette
To kolejne miejsce na liście wartych do zobaczenia. Najsłynniejszy paryski dom handlowy, trzeba go zobaczyć ze względu na architekturę, urok starych domów handlowych gdzie rożne firmy sprzedają na jednej otwartej przestrzeni. Wszystko wpisane na kształt koła, z bogato zdobionymi łukami na każdym z 7 pięter, zwieńczone witrażową kopułą. Cudo, które o każdej porze roku przyciąga setki klientów. Na zakupy przyjeżdżają tu gwiazdy kina, żony milionerów i zwykli śmiertelnicy jak my.
Bardzo chciałam wejść na dach jakiegoś budynku z którego rozpościerałby się widok na Paryż. Udało się! Na samej górze Galerii La Fayette znajduje się taras widokowy. To dach mniej romantyczny niż ten w moich wyobrażeniach, jednak widok zapierających dech w piersiach. Kilka set metrów sztucznej trawy, dziesiątki ludzi odpoczywających na ogrodowych meblach i widok na wieże Eiffla. Krótka sesja z limitowaną butelką Coca-Cola i zasłużony odpoczynek.
Butiki, uliczki gdzie można znaleźć wszystko
Korzystając z mapki na której jest wyznaczona trasa dla zakupoholików trafiliśmy do sklepu z kapeluszami. Jak tu wyjechać bez kapelusza z kraju słynącego z meloników i beretów. Jeszcze jedna perełka jaką znaleźliśmy było atelier pewnej roztrzepanej Japonki. Jej rozgardiasz pełen skarbów mnie zauroczył. Wygrzebałam maleńki mobil zrobiony z papierowych ptaszków origami dla naszej córeczki.
Zakupy bywają męczące więc czas na piknik nad Sekwaną. Hamburger z Łososiem, to najlepsze co udało nam się znaleźć w tym jakże turystycznym miejscu.
Przyznam, że choć wieża Eiffla tuż obok Luwru i butów Louboutin jest symbolem Paryża, to jednak mnie nie zachwyca. Pewnego razu w metrze spotkaliśmy starszą kobietę z dorosłym synem, którzy to przyjechali na 5 dni zwiedzać Paryż. Ze smutkiem jednak przyznali, że dziś jest ich ostatni dzień w tym mieście i do tej pory nie udało im się wjechać na szczyt wieży Eiffla, pomimo iż trzy dni stali w kolejce. Raz była mgła, następnym razem okazało się, że bilety sprzedają tylko do godz 15, a trzeciego dnia pan z ochrony mówiący jedynie po francusku wyprosił ich spod atrakcji. Chyba jest coś fascynującego ludzi w kolejkach, może ze względu na naszą historie.
Nie mogliśmy przejść obojętnie obok tradycyjnych straganów, małych rynków w centrum miasta, gdzie wystawiają swoje produkty lokalni producenci. Mięsa, sery, kwiaty, tysiące Piwonii, och jak ja kocham te kwiaty…