Od kiedy pamiętam, marzyłam o garbusie. Miałam chyba 13 lat gdy po raz pierwszy się w nim zakochałam i zaczęłam wierzyć że kiedyś będzie to moje auto. Trzy lata później tata obiecał mi, że gdy zdam egzamin na prawo jazdy to kupi mi ten samochód. Byłam tak tym zafascynowana że przez najbliższe kilka lat widziałam tylko beetle na ulicach i rzecz jasna widziałam w nich siebie z kwiatkiem przy kierownicy. Nadeszła piękna chwila odebrania dokumentu który miał ze mnie sprawić kierowcę żuczka.
Tata pojechał za naszą zachodnią granicę, jak to robili wszyscy w tamtym czasie, by ściągnąć moje marzenie z Niemiec. Zapewne od babci która jeździła nim tylko w niedziele i cały swój żywot przestał w garażu dobrze konserwowany przez pedantycznego dziadka. Tata jednak dzwoni i mówi : Patrycja to nie jest samochód dla ciebie. Za nisko się siedzi, nic nie będziesz widziała, to nie jest auto dla początkującego kierowcy... I wiesz ile on pali?! Tata wrócił bez samochodu, ale to nie sprawiło jednak że przestałam o nim marzyć.
Rodzice kupili mi działki budowlane, niezwykły prezent tak pobudzający moją wyobraźnie, że sama stworzyłam projekt mojego przyszłego domu włącznie z każdym najmniejszym szczegółem. Wielkością okien, rozmieszczeniem pokoi, nachyleniem dachu i zewnętrznym materiałem. Byłam zafascynowana tworzeniem tego nowego marzenia, ale nieustannie na podjeździe stał garbus.
Przez kolejne lata wydarzyło się wiele rzeczy, ślub, mieszkanie, dzieci. Rozpoczął się najpiękniejszy okres w moim życiu. Kiedy wraz z mężem planowaliśmy kupno samochodu, to rzecz jasna znał on moje marzenie, ale rozsadek kazał nam wybrać bardziej rodzinne auto, z większym bagażnikiem na wózek i bezpieczne dla dziecka.
Kilka lat później wyjechaliśmy do Kataru, tu stać było nas na dwa samochody tak by każdy z nas miał swój. Marzenie kiełkowało gdy Wojtek proponował byśmy kupili dla mnie New Beetle, jednak wszyscy z boku odradzali twierdząc że to mało bezpieczny samochód w kraju pełnym szalonych kierowców w wielkich suvach. Nie bez powodu w całym Katarze jest ich tylko kilkanaście. Poza tym dwójka dzieci i pies... nie będzie im tu wygodnie. Teoretycznie mogłam spełnić swoje marzenie ale sama nie wiedziałam czy naprawdę tego chcę.
Dziś mam 30 lat i mój mąż mówi że marzenia są po to by je zrealizować! Marzenia są nienegocjowalne, nie podlegają niczyjej ocenie i nie ma znaczenia ich praktyczna strona. Każdy może mieć inne ale na pewno są one czymś uroczystym i wyjątkowym.
Gdyby nie on pewnie nigdy bym nie zrealizowała tego marzenia. Tak ważne jest z kim idziemy przez życie. Ważne jacy ludzie nas otaczają, popychają do przodu, mówią zrób, nie gadaj tylko zrób!
Dwa miesiące przed moimi 30 urodzinami Wojtek zaczął szukać dla mnie idealnego żuczka w zupełnej tajemnicy przede mną . Wiedzieli tylko moi rodzice, kilkoro znajomych i przyjaciół i NIKT się nie wydał.
1 września rano obudziłam się sama w domu. Liczyłam na uroczyste śniadanie i zmiażdżenie pod ciężarem mojej najsłodszej trójki, a tym czasem dostałam wiadomość SMS.
8:30 Pora wstawać :*8:35 By w pełni podołać dzisiejszym zadaniom zjedz pożywną owsiankę8:50 Teraz czas się wyszykować i wybrać sukienkę. Musisz pięknie wyglądać, proponuje coś białego ( podpowiedz, W N i L są w białych koszulach/sukience) Bądź gotowa o 10:00, przyjedzie po Ciebie szofer Wahid by zabrać Cię w następne miejsce.
.....8:55 Nie, Kochanie! Przyjedzcie Wy do mnie, zjedzmy razem śniadanie. Jestem opuchnięta przez płakanie za Querrem i nie mam co ubrać.8:56 Nigdzie nie jadę !
8:57 Kitku nie ma mowy, o 10 musisz być gotowa - brak odbioru!9:00 Z bukietu wybierz jednego białego tulipana, będzie Ci potrzebny do następnego zadania!9:01 Musisz go zabrać ze sobą
Wysyłam kilka zdjęć by doradził mi co mam ubrać, aż w końcu wybieram starą białą sukienkę w niebieskie wzorki której nie miałam na sobie od ponad dwóch lat.
10:30 Podjeżdża pod dom biały sportowy mercedes, a w nim uśmiechnięty Wahid.
Pomiędzy wychwalaniem Wojtka jako trenera, rozmawiamy o dzieciach, zaraz rozpoczynającej się szkole i zmianach w Katarze. Kończymy na tym że chciałabym podjąć prace gdy tylko Laila rozpocznie naukę i ja skończę być pełnoetatową mamą. Wahid na to, że jest współwłaścicielem kilku firm i że jeśli tylko chcę to znajdzie mi jakąś prace. Mija 40 minut naszej podróży i stajemy na parkingu na przeciwko imponującego hotelu sieci Kempiński. Wahid opowiada o fantastycznej restauracji która znajduje wewnątrz i mówi że ma coś dla mnie w bagażniku. Przeszywa mnie dreszcz na myśl o posiłku w ekskluzywnym miejscu z moją opuchniętą twarzą i słabym samopoczuciem. Co ten Wojtek wymyślił? Błagam tylko nie przyjęcie niespodzianka! Nienawidzę takich akcji! Moja głowa buzuje, a Wahid ledwo wciska gigantyczny biało czarny karton na tylne siedzenie swojego sportowego samochodu. To pierwszy prezent od Wojtka mówi, możesz go otworzyć. Myślę sobie że nie pierwszy, bo przecież o północy obudził mnie bukietem moich ulubionych kwiatów. 30 białych tulipanów, szampan i przecudny perfum to wszystko miałam już w łóżku tylko dlaczego nie obudził mnie poranną kawą...
Otwieram prezent i dalej jedziemy w głąb kolorowych domków przy plaży stylizowanych na włoskie miasteczko. W środku mała skórzana torebka Marca Jacobsa, taka jakiej brakowało mi na nasze nieliczne wieczorne wyjścia. Piękna, schowana wśród czarnego pergaminu który szeleści dalszą obietnicą. Otwieram ją i wyciągam kluczyk do samochodu z moją ulubiona literką WV. Że co? Co to ma znaczyć? Wahid spogląda na mnie w lusterku z triumfalnym uśmiechem. Nic nie mówię, próbując zebrać wszystkie moje myśli w głowie w namaszczeniu oglądając kluczyk. Zatrzymujemy się przy plaży. Gdy tylko otwieram drzwi, jak przez mgłę widzę biegnące do mnie dzieci a za nimi Wojtek w tle nieziemsko pięknego samochodu. Obok stoi nasza koleżanka i jednocześnie najlepszy fotograf w Katarze, Iza robi zdjęcia, a ja nie mogę iść, nie mogę mówić, boję się dotknąć tego auta przepasanego różową wstęgą myśląc, że pęknie jak mydlana bańka. W końcu w ramionach najukochańszego zaczynam wierzyć, że zostałam wrzucona w jakąś nieznaną mi bajkę.
Powtarza że marzenia spełniają się po 30, po czym dwóch mężczyzn wysiada z klimatyzowanej furgonetki z trzypiętrowym tortem. Perfekcyjny różowo-niebieski jak wykrzyknik utwierdzający że to sen. Wykonany przez najlepszego cukiernika w kraju, cukiernika rodziny królewskiej, z wielkim napisem : Wspaniałej 30 Patrycja! Mam zdmuchnąć świeczkę, ale nie wiem o czym marzyć, moja głowa jakby zajmowała się teraz wymazywaniem marzenia z każdego roku z poszczególnych 17 lat.
Natan na miejscu dopytuje mnie czy na pewno marzyłam o samochodzie z takim maleńkim, maciupkim bagażnikiem? Utwierdza mnie też, że nie będę mogła jeździć nim po pustyni, więc czy nie chciałabym innego? Dzieci są nadzwyczaj szczere, choć też doskonale rozumieją że marzenia nie zawsze są praktyczne i opłacalne.
Moje marzenie by pewnie nigdy się nie zrealizowało gdyby nie mój mąż. skutecznie wspierający mnie we wszystkim co robię.
Pewnie dalej bym mówiła że to nie ma sensu, że to nie samochód dla mnie, choć w głębi duszy bym go pragnęła, pogłębiając pewną hipokryzje. Mówiąc co innego niż myślę. Często o czymś marzymy ale jednoczenie sami odrzucamy to, przez niezrozumiałą poprawność, racjonalne myślenie, normy które nas otaczają, ale najpiękniejsze jest doświadczanie życia w swój oryginalny sposób, słuchając swojego wnętrza, spełniając swoje marzenia, do których często potrzeba odwagi.
Marzenia to wolność. W psychologi jest takie pojecie jak błysk. To moment w którym człowiekowi się wszystko zmienia. kiedy nagle dociera coś co było oczywiste od lat ale teraz nabiera nowego znaczenia. Często przypisuje się to okrągłym urodzinom. Podobno po 30 jesteśmy bardziej odważni, pewni siebie, wiemy czego oczekujemy od życia i nie mamy skrupułów po to sięgać.
Realizujmy swoje marzenia, to uskrzydla, sprawia ze stajemy się tym kim chcemy być.
"Są rzeczy w życiu które warto i są rzeczy które się opłaca"
Na pewno nie opłaca się w pustynnym kraju kupować 12 letniego samochodu z materiałowym dachem w który wbija się piasek, w cenie dobrego, młodszego suwa. Nie opłaca się kupować małego, 3 drzwiowego kabrioletu gdy ma się dwójkę dzieci i psa. Nie opłaca się, ale warto. Spełnione marzenia nie mają ceny. Ponieważ marzenia realizuje się z pozycji serca a nie umysłu, a serce nie kalkuluje czy się opłaca.
Dziękuje Iza za tak piękne uwiecznienie chwil realizacji mojego największego marzenia. Dzięki temu, gdy będę 80 letnią babcią to pokaże moim wnukom że warto i że najważniejsze jest to jakimi ludźmi się otaczamy.
Dziękuje wszystkim którzy są wokół mnie....