3 kwietnia 2014

Hollywood + Bombaj = Bollywood !!!


Na całym świecie dzieci są takie same... 

Do Indii warto pojechać nawet dla samego jedzenia!!! Nasz syn też go zasmakował, przez co musieliśmy oddać wszystkie słoiczki jakie przywieźliśmy z polski ( a na te kilka tygodni było ich sporo). 




 Trzymam w ręku plastikowy kubeczek wypełniony Martini ze Spritem, siedzimy na podłodze i z niecierpliwością czekam aż dowiem się skąd się wziął ten nadzwyczaj szeroki uśmiech na jego twarzy.

 Nana śpi najedzony i zmęczony całym dniem włóczenia się po Delhi, a ja pospieszam mojego męża by w końcu zaczął mówić, choć sama nie przestaje rozkoszować się moim przysmakiem (Special Masala Dosa). Wojtek śmieje się z mojej niecierpliwości, przygasza światło i wznosi wymyślne toasty by jeszcze bardziej mnie rozzłościć.

 Gdy wybierałem granaty zaczepiła mnie pewna kobieta pytając czy zgodziłbym się zagrać mały epizod w filmie Bollywood. Miałaby to być rola kierowcy sportowego samochodu, niewymagająca żadnego tekstu. Uśmiechnąłem się i w pierwszej chwili nie wiedziałem co o tym myśleć. Jej wygląd wzbudzał zaufanie, była ubrana jak europejka i miała dość jasną cerę jak na hinduskę. Weszliśmy do hotelu i usiedliśmy przy recepcji by uzgodnić szczegóły. Powiedziałem, że jestem tu z rodziną i czy ewentualnie nie będzie problemem jeśli wszyscy razem pojechalibyśmy na plan. Powiedziała że musi zapytać szefa i ostrzegała że może to potrwać nawet 10 godzin. Dała mi swoją wizytówkę, sprawdziłem jej firmę przez internet i ostatecznie dałem numer telefonu do hotelu. Ponieważ nie widziałam w tym żadnego podstępu. Bo niby, co mogliby nam zrobić? Nie weźmiemy dużo pieniędzy ze sobą, ani żadnych wartościowych rzeczy. Nic nam nie zrobią bo wiesz przecież że jako "biali" jesteśmy traktowani jak byśmy mieli jakieś przywileje.

Ulica na której szuka się gwiazd Bollywood ;)

Zaniemówiłam z radości, a to rzadko mi się zdarza. Już widziałam oczami wyobraźni kolorowy, gwarny plan filmowy. Isha ostrzegła nas, że czas, jaki tam spędzimy to może być nawet 10 godz., ale tym się nie przejmowałam, bo byłam pewna, że będzie pyszny catering, a taka propozycja już nigdy się nie powtórzy. Oceniałam to, jako niesamowite doświadczenie i wejście w zamknięty świat baśni. Choć ich taniec, a nawet fabuła są nieco kiczowate i nigdy nie oglądnęłam nawet do połowy żadnej z Boliwodskich produkcji to i tak uważałam to za świetną przygodę.

Gdy tylko ochłonęłam napisałam maila do naszego znajomego polaka, który mieszka w Delhi od kilku lat. Opisałam całe zdarzenie i zapytałam czy mamy się czego obawiać. Czy słyszałby kiedyś oszukano kogoś w ten sposób. Odpisał, że nigdy o czymś takim nie słyszał i ze raczej nie jest to niebezpieczne. Mówił o przypadkach, kiedy zdarza się, że potrzebują białych do jakiejś małej roli i wówczas szukają ich w mieście.





Byliśmy spokojniejsi i teraz w 100 % zdecydowani.
Następnego dnia był tel do hotelu by Wojtek potwierdził swoja decyzje i tak też zrobił. Powiedziała, że szef zgodził się by zabrał ze sobą rodzinę, wiec prosiła byśmy byli gotowi o 6.30 rano a wtedy ona podjedzie po nas. Podkreśliła, iż będzie jechała z przedmieścia Delhi, więc nie chce by okazało się, że się rozmyśliliśmy.

Nastał dzień "sławy" mojego męża . Ja byłam bardzo podekscytowana, zaś Wojtek w ogóle. Zrobiłam pobudkę wszystkim o 6:00 Nana oczywiście wstał przeszczęśliwy. Zapaliło się światło wiec zaczął szaleć, tata jednak wolałby dalej spać. Szybka kąpiel, wyprawka na cały dzień i wyruszamy. W trakcie szykowania ktoś trąbił wiele razy i prosiłam Wojtka by zszedł zobaczyć, czy nie jest to przypadkiem ta kobieta. Stwierdził, że wszyscy pójdziemy jak się wyszykujemy, bo przecież oni zawsze się spóźniają. Wyszliśmy o 6:50 (20 min po czasie). W recepcji 2 pracowników śpi na rozłożonych materacach przykryci prześcieradłami. Jeden przy biurku nakryty kocem, drugi schowany w kantorku koło recepcji leży na łóżku, które widać z holu. Nikt się nie rusza, chociaż Nana śpiewa w najlepsze Drrrrrrrr… Przechodzę między materacami ze śpiewającym synem na rękach. Próbuje otworzyć hotelowe drzwi, ale są zamknięte na klucz, a na zewnątrz nie widzę żadnego samochodu, jest strasznie ciemno. Po chwili wstają pracownicy z materaca i o nic nie pytając siadaj półprzytomni. Stoimy i patrzymy na siebie zastanawiając się, co zrobić. Wojtek w końcu pyta jednego czy ktoś był w hotelu bo był umówiony. Jeden z chłopaków odpowiada " nie" i przymyka oczy. Wojtek stwierdza że nikt nie czeka, wiec wracamy do łóżka. Tak też zrobiliśmy  i chyba tylko ja się zastanawiam się czy te trąbienie które słyszeliśmy to był samochód po nas…


Obok takiej księgarni nie da się przejść obojętnie... To się nazywa marketingowe wyeksponowanie towarów ;)

Najlepsza Masala czaj ( aromatyczna indyjska herbata o ostrym smaku) jaką w życiu piliśmy, mieści się w budce przy muzeum Gandhiego.

Sadhu, czyli hinduski wędrowny asceta. Szacuje się, że obecnie w Indiach żyje ich ponad 4 miliony.



6 komentarzy:

  1. Czekam z niecierpliwością na dalszą część kochana:*

    OdpowiedzUsuń
  2. no i co było dalej?!
    trzymasz w napięciu niczym Hitchcock !

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam na imię Jack.Od jakiegoś czasu zagladam na Pani blog"Twórcz Mama"i co za tym idzie podoba mi się ten blog. Cała wasza rodzina pięknie na tych zdjęciach wyglądacie.Pani Partycjo Pani jest piękna jak miss,a pani mąż bez problemu może zostać Misterem,a dzieci macie przepiękne +uroczy pies(kocham zwierzęta) .Myślę że bardzo realistycznie i rzeczowo opisuje Pani życie w państwie Katar.Po za tym co mi się w Was podoba to to że jesteście pozytywni....
    Pozdrawiam :)):)):))....PS.:"Przepraszam jeśli napisałem to chaotycznie."

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy