27 sierpnia 2014

Tajlandia - Bangkok




Nie planowaliśmy odwiedzić Tajlandii jednak namawiani przez znajomych i kuszeni tanim połączeniem z Indii pomyśleliśmy, że po prawie 4 tygodniach spędzonych w zatłoczonych, hałaśliwych i zanieczyszczonych Indiach odpoczniemy na złotych piaskach tajlandzkich wysp.

Korzystając z najtańszych linii lotniczych Azji można naprawdę się rozmarzyć. Rezerwując odpowiednio wcześnie bilety, lot z Bangkoku na wyspy może kosztować kilka dolarów, na Bali polecisz za około 60 $ ,a Wietnam jest w granicach 30$. Te ceny powodowały w nas oczopląs i poszerzały pragnienia. Jednak podróżując z synkiem który ma zaledwie 16 miesięcy, postanowiliśmy nie szaleć.

W samolocie czytając przewodnik dowiaduje się, że Bangkok to strasznie głośne i nieprzyjemne miasto, zwykle turyści traktują je jako krótki przystanek i lecą na wyspy. Jednak jest kilka atrakcji koniecznych do zobaczenia.
Planujemy więc zostać tu cały tydzień, tak by w tym czasie zwiedzić również okolice .

Wychodzimy z lotniska i zastanawiam się czy oby nie trafiliśmy na plan filmowy „za szybcy za wściekli“ . Dziesiątki taksówek w neonowych kolorach, wyglądających jak super szybkie samochody. Wchodzimy do jednaj z nich i czar pryska, to zwykłe sedany, choć od wewnątrz zauważam nadzwyczajne obostrzenia. Szyby pozaklejane są małymi naklejkami pełnymi zakazów. Ale nie takich oczywistych jak „nie palić“, czy „nie jeść“. Są to raczej fantazyjne naklejki zakazujące: seksu oralnego , analnego, trójkątów, ostrej amunicji, przewożenia Durianów ( śmierdzących owoców) , pierdzenia, picia alkoholu i tym podobnych.

Żółto mi..


W drodze do hotelu dostaję szoku ożółcenia ( takie słowo nie istnieje, ale jest to naprawdę szok) Kilometry ulic są ozdobione biało - żółtymi drapowanymi materiałami, na mostach, domach , sklepach,... wszędzie !!! widnieją obrazy przedstawiające króla. Od małych portretów wielkości książki po gigantycznych rozmiarów podobizny patrzące z wysokości wieżowców. Do tego tryliony lampek, oświetlenie jak na Boże narodzenie i sylwestra razy pięć. 

Jest 8 grudnia, 3 dni temu był jeden z najważniejszych dni w tajskim kalendarzu - urodziny Króla ( jednocześnie uznawane też za dzień ojca, zaś urodziny królowej są również dniem matki ). Chciałabym powiedzieć, że w takim razie wszystko rozumiem. Niezła impreza, poddani go uwielbiają, według Forbsa w 2008r król zajmował pierwsze miejsce wśród najbogatszych monarchów na świecie, więc mogą się bawić. Jednak nie rozumiem. Portrety zewsząd mnie przytłaczają, to gorsze niż obecne selfie, bo przecież on ma 84 lata a ja widzę dwudziesto kilku letniego młodzieńca w okularkach , tu dzież z bronią. Nie ukrywam, że chcieliśmy znaleźć się w Bangkoku 3 dni wcześniej by zobaczyć parady, pochody, występy artystyczne, fajerwerki i tłumy ludzi ubranych na żółto, jednak bilety lotnicze były zdecydowanie droższe, a miejsca w hotelu niedostępne. Na szczęście tego roku urodziny były świętowane przez 7 dni, dzięki czemu odczuliśmy ten żółty klimat.

 Hotel 


Hotel (80 zł doba) mamy na jednej z najbardziej znanych ulic w Bangkoku – Khao San Road. Jest tu wiele hoteli i tanich hosteli, masa barów, kilka dyskotek, biur podróży i sklepików. To fantastyczne miejsce które tętni życiem. Można tu spotkać ludzi wszystkich narodowości, w ciągu dnia turyści korzystają z biur podróży by kupić tanie bilety na wyspy, lub nawet bilety autokarowe do Kambodży czy Laosu. Tajowie wciskają tandetne pamiątki i wątpliwej jakości ubrania. Zaś wieczorem, ulica nabiera zupełnie innego wyglądu. Na całej długości pojawiają się dziesiątki leżaków na których oferowane są masaże stóp, jeżdżą wózki z jedzeniem, a turyści w barach piją drinki z wiaderek.





Jedzenie


Każdego dnia, bez względu na to czy jesteśmy głodni, czy tez nie, to i tak bierzemy porcje Pad Thai, jest to uliczne jedzenie serwowane na straganach przez wyspecjalizowanych sprzedawców, ale skrywa w sobie całą esencję kuchni tajskiej. Przepis tego cudu kulinarnego nawet przywieźliśmy sobie na pamiątkowym magnesie.
Pad Thai - przepis:
300 g piersi z kurczaka
200 g makaronu ryżowego
2 jajka
2 szalotki
2 ząbki czosnku
½ łyżki chilli
40-60 g orzeszków ziemnych (niesolonych)
30-40 g kiełków fasoli mung
1 limonka
świeża kolendra
1-2 łyżki pasty tamaryndowej
250 ml wody
5 łyżek cukru palmowego
40 ml sosu rybnego
1 łyżka soli


Niestety moje zdolności kulinarne są znikome, lub też niemożliwe jest odtworzenie tego smaku we własnym woku.

 Obowiązkowo trzeba jeść tu owoce ( nie myśleć, że brudne, że ze straganu, że umyte podejrzaną wodą - bo są niesamowite) w każdej formie. Świeże soki i kokosy wyciągnięte prosto z lodu mamy zaraz przy wejściu do hotelu, jednak bez słodkiego mango czy ananasa obranego wręcz w artystyczny sposób przez wprawionego sprzedawcę nasz syn nie może zacząć dnia. Ceny są tak śmieszne jak lód w McDonaldzie ( 80 gr), przez co nie możemy się tym nasycić.

W Bangkoku podobno jest największe Chinatown na świecie, na pewno jest tak samo smaczne jak w Chinach i tanie. Jak zwykle jedliśmy z ulicy, bo nie sposób przejść obok tych smaków i zapachów, nie kosztując tego. Uwielbiam ich sztukę ekspozycji i fakt, że wszystko jest świeże.

Indiatown to kolejna z kulinarnych dzielnic którą trzeba odwiedzić. Co prawda dopiero przylecieliśmy z Indii jednak masala dosa nigdy nam się nie znudzi, a małe samosy to zawsze dobry pomysł.





Transport


Tak jak w Indiach korzystamy z tuk tuków, ponieważ jest to najtańszy środek lokomocji. Po kilku dniach nawet okazuje się, że darmowy. Odkryliśmy bowiem pewien układ. Pozwoliliśmy by kierowca zawiózł nas w wybrane przez siebie miejsce, był to na przykład sklep z biżuterią, lub miejsce gdzie szyto garnitury na miarę, tam udawaliśmy potencjalnych klientów, nasz kierowca w zamian za to dostawał paliwo, a my pakowaliśmy się z powrotem do auto i wyznaczaliśmy prawdziwy cel podróży.




Tak czy nie ?


Czy podoba mi się Bangkok? Bardzo!!! Jest niesamowity, choć brudny, wielokulturowy ale z prawdziwą duszą, jest tani jeśli tylko tego chcesz, jest hipnotyzujący i na pewno zostaje w pamięci. Bangkok jak i cała Tajlandia jest bardzo łatwy w poruszaniu się i myślę, że jest tu wszystko co w Azji najlepsze.

Jednak ma też swoje wady. Po kilku tygodniach spędzonych w Indiach i jedzeniu z ulicy to właśnie w Bangkoku nasz synek odczuł problemy żołądkowe. Trwało to tylko 3 dni, ale zmusiło nas do odwiedzin miejscowego szpitala i skorzystania z ich usług. Ponadto to tu widzieliśmy więcej szczury biegające po śmieciach rozrzuconych przy ulicznej lampie niż w Delhi.

Według mnie Tajlandia zrobiła się tak „modna” jak Egipt lata temu. Trochę to widać, że Ci turyści którzy odhaczyli 10 lat temu Egipt zachwycali się stołem szwedzkim, zagospodarowanymi plażami i przyjaznym nastawieniem Egipcjan, teraz jadą do Tajlandii by dalej być na topie wśród podróżujących znajomych. Tu podziwiają piękne plaże, niesamowite smaki i korzystają z tajskich masaży, ale również tworzą przy tym strasznie turystyczny i sztuczny klimat. Wszystko jest dla turysty, często czujemy się naciągani a sami tracimy rachubę kiedy zostaliśmy oszukani. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i zbaczać z utartych ścieżek a wszystko zacznie lepiej smakować. Mimo to, uważam, że jest to bardzo bezpieczny kraj, doskonały na podróż z dzieckiem i pokochanie Azjatyckiej kultury.
























Ps.

Znaleźliśmy miejsce. Domek na plaży za 30 zł, placki od babci Mon ( 1zł ), plaże ciągnącą się przez kilka kilometrów na której jesteśmy tylko my. To miejsce którego miałam nie zdradzać, ale przecież po to piszę tego bloga, by podzielić się tym co piękne, co możecie odwiedzić zamiast wybierać Phuket – okropieństwo opanowane przez Rosjan, na wskroś sztuczne, zatłoczone i najmniej Tajskie z Tajlandii.

„Nasza” wyspa w następnym poście ;)

2 komentarze:

  1. Dziewczyno podziwiam Cię - ja nigdy nie wzięłam ze sobą szpilek - no bo przeciez po co? Chyba zeby polamac obcasy biegajac za moim dzieckiem . Natomiast widzę ze chyba to był błąd . Wygladasz super. Odkrywajac daleki Swiat warto widzę pomyśleć tez i o tym jak sami wyglądamy - zreszta podziwiam was za odwagę - ja nie miałabym jej dosc zeby wybrać sie w tak daleka i długa podróż z dzieckiem - jak widać mozna , ale ja nie jestem tak przebojowa co czasem bardzo utrudnia mi życie i otoczeniu ;)
    Powiedz jak Ty to robisz?
    Ja tez kocham kuchnie tajska i fajnie moc przeczytać o tej kulturze z innej strony

    OdpowiedzUsuń

  2. Codziennie chodzę na obcasach, tak mi wygodnie i tak dobrze się czuje, a to chyba najważniejsze. Nie ma też znaczenia czy jestem na wakacjach czy w kraju w którym mieszkam, choć obecnie to też wakacje ;)
    Proszę, nie bój sie dalekich wyjazdów, a już napewno nie Tajlandii jest to tak turystyczny kraj, że podróżuje się łatwo jak w Europie (czyli w domu). Nasz syn 2 razy w życiu miał problemy żołądkowe ( z czego raz w Polsce gdy miał kilka miesięcy ) nie myśle, że coś stanie się Twojemu dziecku na wakacjach bo równie dobrze może wydarzyć sie to w kraju. Wszędzie jest służba zdrowia, wszędzie żyją tacy sami ludzie jak my. Pomocni, kochający dzieci, ciekawi i wartościowi. Zaś jeśli poznawanie nowych miejsc, ludzi i smaków sprawia Ci przyjemność, to nie wątp w to, że Twoje dziecko czuje inaczej. A przekonasz się jak wspaniale wpłynie to na jego rozwój, jak poszerza choryzonty. Może nie tylko prosić "mamo,mamo kup mi śliwki " ale powie " mamo, mamo kup mi liczi " , kiedy zobaczy motor zapyta "czemu to nie jest tuk tuk? " zrozumie też, że morza nie zawsze są zimne, a nauka obcego języka będzie prawdziwą frajdą.

    Pozdrawiam i życzę, nie odwagi, ale radości z podróżowania.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy