Uwierzycie,
że są miejsca na Świecie z których nie można wygooglować zdjęć? Nie znajdziecie
też filmiku na youtube. Kompletnie nic, zero, nul. Planując wakacje dla rodziny
mam zwyczaj wirtualnego spacerowania uliczkami używając google earth, sprawdzam
dowolne miejsce na Ziemi wciskając się w wąskie uliczki używając niemal satelity
z kosmosu. Wczoraj na Snapie oglądałam na żywo relacje z obozu na Mont Everest.
Tak! Pełna komercja, a na koniec promocja biura podróży które oferuje wycieczki
na najwyższy szczyt świata właściwie dla każdego.
Pomyślcie
czy znacie miejsce gdzie nie można mieć telefonów, ani żadnego innego sprzętu
do robienia zdjęć? Czy znacie uroczystość
której nie sfilmowała żadna telewizja? Lub kulturę, która jest tak
hermetyczna, że w XXI w. nie znajdziecie choćby jednego zdjęcia z ich obrządku?
Takim miejscem jest Katarskie wesele Panny Młodej.
Kiedy
otrzymałam podwójne zaproszenie na to ekskluzywne i zagadkowe wydarzenie, sama
nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Byłam poddenerwowana i zaszczycona. Fakt, że
mogłam zabrać ze sobą osobę towarzyszącą sprawił mi wielką ulgę, dzięki czemu
moje obawy, stres ale i fascynacje dzieliłam na nas dwie. Przed weselem
wypytałyśmy wszystkie Katarskie i Europejskie koleżanki jak wygląda tradycyjny ślub Panny Młodej. Na co mamy się przygotować i co na siebie włożyć, by nie
popełnić żadnego faux-pas.
Sheraton Grand Hotel
U zbrojone
w wiedzę wchodzimy do Sheraton Grand Hotel. Jest to najstarszy hotel w kraju,
niedawno uznany za doskonałość roku. Po renowacji dołączył do grona wyjątkowych
hoteli i kurortów otrzymując dodatkowy człon w nazwie – Grand. Jesteśmy tu po
raz pierwszy, ale tak jak każdy hotel
przytłacza mnie wielkością i mój stres nie ma zamiaru odpuścić. W drodze na
sale dziesiątki razy powtarzam jedno proste słowo – Mabruk (co znaczy-gratuluje
w języku arabskim). Zdążyłam je zapomnieć jeszcze kilka razy. Moje
podekscytowanie zmieszane z obawą i stresem sprawia że nie wiem już nawet jak
nazywa się panna młoda. Maria, Miriam, Marin, Marija, Maryam,… Jedyne czego
jestem pewna to fakt że jesteśmy gośćmi od strony Al Thani.
Po
wejściu do hotelu nasze torebki jak i my same przeszłyśmy przez kontrolę
bezpieczeństwa jak na lotnisku, następnie kolejna kontrola przed salą weselną i
tu już zabierają nam telefony. Każdy z osobna umieszczają w płóciennej torebce
z numerem i w zamian wręczają nam plakietki do odbioru po przyjęciu.
Składanie życzeń
Wstępujemy
w tunel z białego tiulu prowadzący do sali weselnej. Na podłodze szklane pułki
i stoliki udekorowane są żółtymi kwiatami, a kiedy droga się kończy ukazuje się
ogromna biało - żółta sala. Przez środek podzielona białym , niemal szklanym,
podwyższonym wybiegiem zwieńczonym półokrągłą sceną. Po obu stronach usiana
okrągłymi i owalnymi stołami, a każdy z nich zatopiony jest w kwiatach. Zanim
jednak wybierzemy stolik oczekuje nas orszak powitalny. Po lewej stronie od
wejścia siedem krzeseł z najważniejszymi kobietami z rodziny męża, po prawej
panie reprezentujące dynastię Panny młodej.
Po kolei
z każdą z siedmiu stojących w rzędzie kobiet uścisnęłyśmy sobie dłonie
serdecznie i z sympatią obcałowałyśmy się na trzy razy co dało mi ciepłe i miłe
poczucie polskiego zwyczaju. Zdenerwowanie odpuściło i pozostał tylko zachwyt.
Pierwsza od wejścia stała mama panny młodej w białej dopasowanej sukni, lekko
rozkloszowanej od kolan, wyprostowana i pewna siebie, o eleganckich rysach
twarzy i łagodnym spojrzeniu. Kolejna była młodsza siostra panny młodej,
następna za nią druga siostra równie przyjazna i podekscytowana wydarzeniem. Następne
cztery kobiety przedstawiały się jako ciocie, ale wiem że były to córki dwóch
pozostałych żon ojca panny młodej. Jedna z nich zapytała mnie skąd jestem i
wymieniłyśmy kilka uprzejmych zdań. Piąta z kolei widząc moje podekscytowanie i
wdzięczność jaką zauważyła w moich wcześniejszych życzeniach, uściskała mnie nadzwyczaj
wylewnie i ciepło. Szósta z brytyjskim akcentem dała mi odczuć że cieszy się
równie bardzo jak ja ze wspólnego świętowania. Siódma ostatnia, zjawiskowo
piękna, wysoka, szczupła o długich do pasa włosach ułożonych w błyszczące
kaskady czarnych dużych loków. Spojrzała na mnie niemo, delikatnie dotknęła
moje dłonie, niemal tak łagodnie jakby w ogóle się nie ruszyła. Jej wielkie
oczy i idealna porcelanowa twarz przywodziły na myśl kolekcjonerską lalkę.
Uśmiech choć miły to wprawiał w zakłopotanie.
Katarska sala weselna
Odetchnęłam
z ulgą gdy przeszłyśmy pomyślnie szpaler najważniejszych kobiet w sali. Teraz
mogłyśmy wybrać miejsce przy stole by usiąść i obserwować stale nadchodzących
nowych gości. Wybrałyśmy stolik nieco oddalony od głównego wybiegu i sceny
wiedząc że te miejsca przeznaczone są dla najbliższej rodziny. Usiadłyśmy przy
owalnym stole zaopatrzonym w siedem białych krzeseł obitych w żółty materiał z
wytłoczonym białym herbem. Wszystkie usytuowane po prawej stronie stołu, tak
by zasiadający goście twarze skierowane mieli na centralny wybieg sali.
Rozglądamy
się i potwierdza się fakt że sala jest realizacją dziecięcej fantazji Panny
młodej. Kilku metrowe, białe ściany z wnękami na oświetlenie są stworzone
wyłącznie pod tą uroczystość. Biały gruby dywan wyściela kilkusetmetrowe
wnętrza niczym bajeczny puch. Ten ślub to święto pięknych detali i pałacowej
elegancji.
Po chwili
przyszła kelnerka z tacą pełną świeżo wyciskanych soków, ananasowy, arbuzowy,
mango,…
Przed
nami srebrne zdobione talerze, dwu piętrowe patery z pralinkami, miseczki z
orzeszkami i inne słodkości. A za tym cały lewy brzeg stołu udekorowany
pachnącymi kwiatami. Róże, storczyki i tulipany, wszystkie w odcieniu żółci
ułożone w sześć okrągłych bukietów, a miedzy nimi jeszcze pojedyncze wazoniki z
tulipanami.
Czekoladki z Londyńskiego Harrodsa
Dwa
tygodnie przed weselem byłam w rodzinnym domu panny młodej by jej kucharki
nauczyły mnie przygotowywania pewnego słodkiego deseru. Niestety w tym czasie
Maryam z mamą była w Londynie gdzie pojechała wybierać czekoladki z Harrodsa na
własne wesele. Już wtedy przeszedł mnie dreszcz na myśl jak będzie wyglądał ten
ślub.
Wybieram
pralinkę z opiłkami złota, jedzenie i picie złota jest bardzo popularne w krajach
arabskich. Cenny kruszec w formie niewielkich płatków jest serwowany w napojach
od szampana po cappuccino, a także w deserach, czekoladkach i jako dekoracja
wszelkich dań. Jednak złota w sali z ponad 300 kobietami jest tu stosunkowo
niewiele i nie żeby brakowało tu biżuterii. Mam wrażenie że panie w policyjnych
uniformach przechadzające się między stolikami
i ochrona rozstawiona dookoła sali pilnuje obłędnie drogich,
diamentowych koli dekorujących liczne szyje gości. Majątek jaki prezentuje
prawie każda z obecnych kobiet myślę że przewyższa swoją wartością średniej
wielkości apartament w Warszawie. Długie suknie ciągnące się po ziemi jak by
przyszły z czerwonego dywanu, pełne wyrafinowanych dodatków, bogatych koronek i
zdobień. Jest tak barwnie i hucznie że z powietrza połyka się śmiech i
endorfiny.
Obsługa
50 kelnerek w czarnych spodniach, czarnych
koszulach i białych rękawiczkach sterowane przez swoją dyrygent jak nuty
rozchodzą się po olbrzymiej sali roznosząc kolejne dania. W ich ślad idzie
kolejne 20 afroamerykańskich kobiet w białych uniformach z równie białymi
turbanami na głowach, idealnie chowającymi wszystkie włosy. Ich zadaniem było jedynie
roznoszenie tradycyjnych ciepłych napojów, takich jak kawa arabska, karak i
zielona herbata. Jednak one potrafiły przeistoczyć to w sztukę, lejąc gorący
napój z wysokości kilkudziesięciu centymetrów do niewielkiej tradycyjnej
szklaneczki o podłużnym kształcie. Uśmiechnięte w płynnych ruchach były po
prostu wszędzie.
Zapachy
Po pierwszych przystawkach przyszedł czas na
odświeżenie. W krajach arabskich perfumy istnieją już od X wieku. Ich kwestia
poruszana jest nawet w Koranie, gdzie jest napisane, że przed modlitwą człowiek
ma dbać o czystość i zażywać pachnących kąpieli. Dziś arabki używają perfum
codziennie w rozmaitych postaciach. Jedną z form jest kadzidło, którym okadza
się ubrania. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji kiedy to kelnerki zaczęły
roznosić kadzidła podając je z rąk do rąk po kolei każdej kobiecie, by ta
płynnymi ruchami dym kierowała w stronę swojej sukni. Oud warty półtora razy
więcej niż złoto daje specyficzny arabski zapach który po chwili był wyczuwalny
w całej sali.
Przynoszono kolejne dania, a ja nadal tkwiłam w
zachwycie wszystkiego na co patrzyłam. Zylion, trylion, milion świeżych kwiatów
wypełniających ściany, stoły i podłogę nie mieścił mi się w głowie. Wewnętrznie
ubolewałam nieco nad ich odcieniem, gdyż żółty jest ostatnim z kolorów kwiatów
jaki mi się podoba, jednak ich ilość była zniewalająca.
Goście
Wśród ponad 300 gości było zaledwie 6 kobiet o
innym od arabskiego pochodzeniu, a w tym ja z koleżanką. Razem z nami przy
stole usiadła ciocia z ameryki wraz z dwiema córkami. Przypomniało mi się jak
nasz przyjaciel opowiadał iż podczas jego 5 lat studiów w stanach był pod
opieką właśnie tej miłej kobiety. Od razu wydała mi się sympatyczna i jako
jedyna przy naszym stole miała zegarek na ręce. Pozbawione telefonów, nie
wiedziałyśmy jak długo jeszcze będziemy czekać na wejście panny młodej, jednak
„cioci” zegarek okazał się nieprzestawiony na obecną strefę czasową.
Muzyka na Katarskim weselu
Czas umilała gościom wybitna arabska
piosenkarka, 27 letnia piękność Balqees Fathi, która dwa dni przed weselem
dawała koncert w Abu Dabi z Andrea Bocelli. Balqees zachwycała nie tylko
głosem, ale i urodą, strojem, a nawet sposobem poruszania się. Zgodnie z
koleżanką stwierdziłyśmy że jest nadzwyczajna i wpatrywałyśmy się w nią tak jak
byśmy co naj mniej rozumiały słowa piosenki.
Stroje gości
Część kobiet tańczyła na podeście, małe
dziewczynki w strojnych sukniach biegały na korytarzu, a niektóre z pań dumnie
przechadzały się miedzy stolikami prezentując swoje kreacje niczym dzieła
sztuki. Reguła jest jedna: im więcej tym lepiej. Otóż kobiety, które na co
dzień chodzą zakryte od czubka głowy po palce stóp czarną abają, w ten
wyjątkowy dzień mogą ukazać wszystkie swoje walory, bez skrępowania, wręcz z
żądzą pokazania jak najwięcej, jak najlepiej na konkurencyjnej arenie kobiecej
części rodziny.
Falbany wykończone koronką, drogocenne
kamienie, ręcznie szyte hafty, tego dnia nie ma ograniczeń. Nie istnieje też
zasada skromności by nie przyćmić panny młodej. Nawet odcienie bieli Panna
młoda musi dzielić z mamą, teściową a czasem i najbliższymi siostrami.
Zdecydowanie nie jest to noc jednej kobiety.
Nie mogłam odciągnąć wzroku od dziewczyny w
prawdziwie bajecznej sukni. Myślę że uciekła z balu kopciuszka w obfitej
różowej sukni z wąską talią i dziesiątkami warstw tiulu, które tworzyły charakterystyczny
kształt zwany popularnie bezą. Wszystko to zdobione tysiącami pereł
rozstawionymi co centymetr na półtorametrowej średnicy spódnicy. Inna dama
chodziła z tiarą we włosach wysadzaną diamentami, kolejna w cielistej
dopasowanej sukni pełnej przezroczystych koronek wydawała się być naga. Były
też suknie vintage i broszki Channel. Jedno jest pewne, to niezwykle eleganckie
wydarzenie, prawie wszystkie kobiety mają długie wieczorowe suknie, doklejone sztuczne rzęsy,
profesjonalny makijaż i odświętne fryzury.
Wejście Panny Młodej
W pewnej chwili zaczęło przygasać światło, a
nastrojowa muzyka spowodowała podniosłą atmosferę. Wszystkie oczy skierowały
się w stronę wybiegu zwieńczonego sceną na której środku stał biały szezlong.
To miejsce przeznaczone dla panny młodej która przybywa dwie godziny później
niż wszyscy goście. Na każdym stole iskrzyło się ciepłe światło świec, a pod
wybiegiem gorączkowo zaczęły przemieszczać się operatorki z wielkimi
słuchawkami i krótkofalówkami, kamerzystki i fotografki. Kamery z sufitu i cała
ekipa telewizyjna skierowała obiektywy w stronę wejścia, aż nagle światło dwóch
telebimów umieszczonych na przeciwległych końcach sali rozbłysło, zalewając
pomieszczenie światłem. Rozpoczęło się powolne i pompatyczne przejście panny
młodej. Biały niemal szklany wybieg był zdecydowanie dużym wyzwaniem dla tej
drobnej pięknej kobiety w olbrzymiej sukni ciągnącej się kilka metrów za jej
niewielką postacią. Kamery pokazywały drżące ciało i niezwykłe zdobienia sukni
w szczegółach które zachwycały i powodowały łzy szczęścia ma sali. Mama i
dwie siostry przywitały ją na początku wybiegu, wyraźnie wspierając by nie
płakała. Jednak resztę kilkudziesięciu metrów sceny musiała pokonać sama.
Czułam jej strach i podenerwowanie szczerze współczując każdego kroku. Oczywiście
to subiektywne odczucie osoby która nie lubi być w centrum uwagi, a do ślubu
szła w codziennej bawełnianej sukience.
Sesja zdjęciowa z Panną Młodą
Maryam usiadła na białej skórzanej kanapie na
końcu sceny, a za nią piętrzyły się chmury żółtych kwiatów. Ze ścian spływały
kaskady róż, a ona nie uroniła jednej łzy. Gdy tylko usiadła dwie fotografki
zaczęły układać długą suknię tak by jak najlepiej wyeksponować niezwykle zdobne
koronki i błyszczące drogocenne kamienie. To kulminacyjny punkt Katarskiego
wesela. Przyszedł czas na uwiecznienie się na wspólnej fotografii. Zaczynając
od mamy, sióstr i kuzynek, skończywszy na najbliższych ciociach i trzech
przyjaciółkach. Każdy z osobna czekając na swoją kolej usiadł przy pannie
młodej składając jej życzenia i pozował do zdjęcia. Trwało to niespełna dwie
godziny, w tym czasie dalej roznoszono jedzenie, a reszta kobiet gwarnie
komentowała wydarzenie.
Wejście Pana Młodego
Zbliżała się północ, według wcześniej zebranych informacji wiedziałyśmy że niebawem przybędzie pan młody z kilkoma
najbliższymi, męskimi członkami rodziny by oficjalnie odebrać żonę z przyjęcia.
Tymczasem zjadłyśmy ostatni ciepły deser i większość gości zaczęła opuszczać
wesele. Niemal siedemdziesiąt procent kobiet wyszła z sali, zostawiając ściśle
najbliższą rodzinę. Z pewnym niedosytem uznałyśmy że w takim razie my również
powinnyśmy wyjść, uznając to za zakończenie wesela.
Foto-budka
Przed wejściem rozstawiona była „foto-budka” jeśli
tak można nazwać stanowisko z dwiema sztalugami przed którymi stały wiktoriańskie
siedzenia, a obok przy stole z komputerem i drukarką trzy kobiety zajmujące się
obróbką zdjęć. Postanowiłyśmy zrobić sobie pamiątkowe fotografie, choć wszystko
wyglądało kiczowato. Drobna filipinka z wielkim aparatem prosiła byśmy wybrały
miejsce które chcemy mieć w tle. Greckie ruiny czy francuskie ogrody? Śmiałyśmy
się z tak pozowanych ujęć i całej oprawy, ale ostatecznie wybrałyśmy jedno
najbrzydsze zdjęcie z dziecięciu okropnych które na pstrykała nam przejęta
fotograf. Wybrałyśmy rozmiar A4 i po chwili w papierowej ramce dostałyśmy dwie
wyretuszowane kopie.
Zamówiłam taksówkę do domu i całą drogę
spisywałam w notatniku moje odczucia z wesela. Kierowca podkręcił hinduską
muzykę na moje życzenie, a ja w dalszym zachwycie i podnieceniu spisałam wszystko
co teraz przeczytaliście. Z roztargnienia zostawiłam zdjęcie w samochodzie i nie
sprawdzałam wiadomości jakie przychodziły, by nie przerwać ciągu słów który
leciał spod moich palców.
W domu okazało się że pisał najstarszy brat
panny młodej zdziwiony że nie widzi mnie na sali weselnej. Byłam wściekła na
siebie że nie zostałam dłużej i moimi opowieściami nie dałam zasnąć mężowi i
Hamadowi do trzeciej nad ranem. Przez trzy godziny na telefonie zachwycałam się
i nadal nie dowierzałam temu wszystkiemu co widziałam owego wieczora.
Niestety nie odzyskałam zdjęcia z taksówki choć
zgłosiłam to na infolinii. To raczej nietypowe w Katarze ponieważ nie raz
zwracano mi telefon czy inne wartościowe rzeczy, a tym czasem jedyne pamiątkowe
zdjęcie przepadło.
Fotografie ślubne
Reportaż z wesela jest niewiarygodnie chroniony
przed oczami obcych ludzi. Do tego stopnia że wynajęta fotograf nie ma prawa
pokazać zdjęć żadnemu mężczyźnie, nawet pracującemu przy retuszy czy wydruku
zdjęć. Każdy etap obsługiwany jest wyłącznie przez kobiety i finalnie
dostarczony do zleceniodawcy. Tam również wizerunek gości jest w obiegu
wyłącznie żeńskiej części rodziny. Zauważcie że nie ma żadnych zdjęć państwa
młodych, lub gości. Jest to kolejna z tradycji nakazująca utrzymanie tego w
tajemnicy. To powód dla którego według zwyczajów religijnych istnieją dwa
wesela, oddzielne dla kobiet i mężczyzn.
Trzy dni po ślubie gdy odwiedził nas Hamad, w
telefonie pokazał mi swoje zdjęcie z siostrą podczas wyprowadzania jej z
wesela, to ta chwila której niestety już nie zobaczyłam. Prosiłam by przesłał
mi fotografie obiecując że nikomu jej nie pokaże, nawet mężowi, mimo wszystko
Hamad najpierw musi uzyskać pozwolenie siostry.
Zdjęcia z sali weselnej jakie umieściłam w
poście pochodzą z telefonu jednego z organizatorów. Do tej pory nie dostałam
prac od fotografek obsługujących przyjęcie ślubne, które ukazały by jak
finalnie wyglądała sala, ale gdy tylko je otrzymam z pewnością upiększę ten
wpis.
Jestem więcej niż szczęśliwa, że mogłam wziąć
udział w Katarskim weselu – to była piękna lekcja ich kultury i coś
zdumiewającego, nigdy, nigdy tego nie zapomnę.
dech zapiera jak sie czyta Twoja opowiesc, a co dopiero byc tam na miejscu!!!! Przepraszam za niedyskrecje, ale jak udalo Ci sie dostac zaproszenie? to jacys zaprzyjaznieni Katarczycy? Mysle, ze to rowniez ciekawy temat na wpis na Twoim blogu?
OdpowiedzUsuńDzięki Boguszka :* Zaproszenie dostałam od najstarszego brata panny młodej z którym bardzo dobrze sie znamy od ponad 2 lat. Mój mąż przynajmniej raz w tygodniu gra z nim i jego kuzynami w piłkę i często przesiadują w jego majlisie. Hamad przychodzi rowniez do naszego domu, gdzie od dłuższego czasu uczę go obsługi aparatu ;) i ogólnie mamy dobre stosunki. Nasze dzieci go uwielbiają i stałe są opsypywane prezentami z rożnych podróży. Jednak nigdy nie poznałam jego siostry dlatego zaproszenie na wesele było dla mnie przemiłym zaskoczeniem.
UsuńOpowieść brzmi jak bajka :) Wielkie wyróżnienie Cię spotkało! Masz więcej zdjęć swojej kreacji?
OdpowiedzUsuńDziękuje :* niestety nie mam swoich zdjeć :( ale postaram sie je zrobić zanim sprzedam sukienkę i wstawię je do postu skoro to interesujące
Usuńcoś cudownego, zazdroszczę tego, ze mogla Pani uczestniczyc w takim wydarzeniu :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :* Długo sama nie mogłam uwierzyć w zaproszenie, a podczas wesela dziesiątki razy powtażałam sobie że jestem szczesciarą mogąc tam być.
UsuńPięknie!!
OdpowiedzUsuńPięknie!!
OdpowiedzUsuń