Pasja odkrywania, uwielbienia egzotyki, ciekawość świata, to wszystko sprawia że stale chcemy odkrywać nowe miejsca na Ziemi.
"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażanie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."
Ryszard Kapuściński
Żegnamy się ze wzgórzami herbacianymi Sri Lanki by zrealizować nasz drugi cel na Cejlonie. Krętą drogą w dół zjeżdżamy na niziny do parku Narodowego Uda Walawe. Wynajęliśmy w tym celu prywatnego busa ( 70$ za cały dzień z naszą czwórką, od Haputale do Mirissy) Samochód wygląda na odpicowany, z masą głośników, kiczowatym ale niby nowoczesnym wyposażeniem, nawet sterowanie radiem znajduje się z tyłu dla pasażerów. Po kilku pierwszych serpentynach, zbierało mnie na wymioty (pierwszy raz w życiu), na szczęście dzieci spały, a ja modliłam się tylko by jak najszybciej dojechać do celu. Kierowca rozłożył nam wszystkie tylne siedzenia tworząc w samochodzie niemalże małżeńskie łożę na którym w czwórę z powodzeniem mogliśmy przespać całą drogę.
"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażanie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."
Ryszard Kapuściński
Żegnamy się ze wzgórzami herbacianymi Sri Lanki by zrealizować nasz drugi cel na Cejlonie. Krętą drogą w dół zjeżdżamy na niziny do parku Narodowego Uda Walawe. Wynajęliśmy w tym celu prywatnego busa ( 70$ za cały dzień z naszą czwórką, od Haputale do Mirissy) Samochód wygląda na odpicowany, z masą głośników, kiczowatym ale niby nowoczesnym wyposażeniem, nawet sterowanie radiem znajduje się z tyłu dla pasażerów. Po kilku pierwszych serpentynach, zbierało mnie na wymioty (pierwszy raz w życiu), na szczęście dzieci spały, a ja modliłam się tylko by jak najszybciej dojechać do celu. Kierowca rozłożył nam wszystkie tylne siedzenia tworząc w samochodzie niemalże małżeńskie łożę na którym w czwórę z powodzeniem mogliśmy przespać całą drogę.
Park Narodowy Uda walawe
Około
godziny 5 rano dojechaliśmy na miejsce. Odgłosy budzących się ptaków były tak
ogłuszające i wielobarwne, że aż nienaturalne. W końcu wyszłam z tego samochodu, kręci mi się w głowie, jem jakieś kokosanki i nie słyszę własnych myśli. Mewy w Gdyni to pikuś przy tych dzikusach. No dobra może potrzebuje kawy. Zmieniliśmy busa na auto
przystosowane do safari i jedziemy w stronę parku narodowego Uda Walawe. Już
wiem że wilgoć i zmieniające się poranne powietrze jest zapowiedzią 36C ciepła
w ciągu dnia. By zobaczyć aktywne zwierzęta w ich naturalnym środowisku
polecono nam rozpocząć safari właśnie tak wcześnie rano, zanim uśpi je żar z
nieba.
Wschód
słońca i wiatr we włosach w samochodzie bez okien to lepsze niż podwójne
espresso. Do tego obłędny zapach świeżych drzew i wody który wciska nas w wielkie
fotele, byśmy podziwiali dzikość i piękno tego krajobrazu. Staram się wdychać
te chwile by już na zawsze zostały w mojej pamięci.
Ile kosztuje safari w Parku Narodowym Uda Walawe?
Całe
doświadczenie nie należy do tanich atrakcji, jednak wiedząc że park Uda Walawe
to światowa czołówka, porównywana z safari na Czarnym Lądzie, musieliśmy to zobaczyć.
Wynajęcie samochodu to koszt około 3500 lankijskich rupii ( mniej więcej 95
zł), ten koszt można jednak podzielić na 6-8 osób gdyż tyle jest miejsc.
Dodatkowo można wynająć przewodnika za kolejne 1000 rupii. Zaś samo wejście do
Parku kosztuje 3000 rupi od osoby, czyli jakieś 70 zł.
Przekraczamy
bramę parku przyzwyczajeni do komercji i tego, że dziś człowiek każde zwierzę chce oswoić. Zdajemy sobie sprawę, że to atrakcja turystyczna, dlatego też dziwimy
się gdy przewodnik zabrania nam wyjścia z samochodu na sweet focie z pierwszym
napotkanym słoniem tudzież innym barwnym ptakiem. Okazuje się, iż za nakarmienie
zwierzęcia lub pozwolenie turystom na opuszczenie samochody właściciel może stracić licencje i przez najbliższy rok dostać zakaz wjazdu na teren parku. W Katarze
znajomy trzyma w domu tygrysa udomowionego jak persa, a my nie możemy zrobić
dziubka z małym słoniem?;) Niestety, ale takie właśnie były moje pierwsze myśli.
Z każdą
chwilą, albo i kilometrem dalej docierało do mnie piękno natury. Fakt że nikt
nie płoszy zwierząt by stadami uciekały pod obiektywy turystów, nikt nie rzuca
kamieniami by wyszły z zarośli. Zaczęłam sobie zdawać sprawę że jesteśmy w
końcu gośćmi i to od zwierząt zależy czy mają ochotę nas widzieć, lub tez czy
my będziemy mieli szczęście je wypatrzyć. To właśnie największy plus tego
miejsca. Ono jest prawdziwe. Bez budek z pamiątkami, bez kapeluszy na safari i
lemoniady dla turystów. Naprawę miło.
Uda Walawe
jest ważnym siedliskiem słoni na Sri Lance, których jest tu około 500 osobników
i to głównie je obserwowaliśmy w stadach i pojedyncze stające nam na drodze.
Spokojne i niezwracające na nas uwagi.
Nawet nie
wiecie jak wielką radość mieliśmy z faktu że udało nam się zaobserwować duże
stado słoni na polanie. Małe słoniątka walczące trąbami, duże słonie ocierające
się o siebie z czułością. Przepiękny widok. Aż nasz kierowca był zachwycony
robiąc telefonem zdjęcie ( przecież on tam jest co najmniej 2 razy dziennie)
mówiąc że taki widok to rzadkość. Nie wiem czemu ale odwrócone do nas tyłkami
wydały mi się jeszcze bardziej urocze, czyż nie?
Pinnawella Elephant Orphanage - miejsce nie
dla słoni
Pewnie
myślicie że przesadzam bo przecież każdy z podróży po Sri lance przywozi tonę
zdjęc ze słoniami. Tak, ale głównie tymi z Pinnawela gdzie stada dla uciechy
turystów powiązane łańcuchami biorą kąpiel w promieniach zachodzącego słońca,
lub te które można karmić za dodatkową opłatą, przymusowo poić mlekiem lub
jeszcze inne na których tłumy turystów jeżdżą jak na karuzeli w wesołym
miasteczku.
Czytając
wiele przerażających artykułów o Pinnawelli która jeszcze 15 lat temu pełniła
niby dobrą funkcje sierocińca i pomocy dla słoni. Dziś jest fabryką pieniędzy i
niewyobrażalnego cierpienia do którego nie chcieliśmy się dokładać. Zaś jeśli
nadal planujesz odwiedzić rzekomy sierociniec Pinnawela Elephant Orphanage i
okoliczne przereklamowane tereny to proszę przeczytaj Tą relacje z Pinnawala pary która udokumentowała i dobitnie opisała ból słoni tam żyjących (swoją drogą świetny blog).
Natura Uda Walawe
Uda
Walawe to nie tylko słonie, zachwyciły nas również stada bawołów wylegujących
się w wodzie, jak i kolorowe ptaki których nazw nie pamiętam. Dzięki
spostrzegawczości dzieci i wprawie naszego kierowcy wypatrzyliśmy również
szakale, krokodyla, orientalne jaszczurki, a olbrzymie warany i piękne pawie
towarzyszyły nam na każdym postoju. Nie udało nam się spotkać lampartów które
również tam żyją, ale mimo to entuzjazm towarzyszył nam przez cały dzień.
Podsumowując
Uda Walawe jest naprawdę godny polecenia i potwierdziło się to co czytałam
wcześniej. Jest to park w którym nie wpuszcza się tłumów turystów, by jeździć w
kolumnie samochodów, jak np. w Parku Yala. W czasie
kilku godzin naszego safari po ponad 306 km2 parku wiedzieliśmy zaledwie 3 inne
auta w oddali. Dzięki czemu nikt nie płoszył zwierząt, a sami kierowcy z
wyczuciem zbliżali się do stad.
Już poza parkiem Uda Walwe zdjęcie rodzinne ze słoniem |
Z naszym kierowcom umówiliśmy się pod szkołą która znajduje się blisko parku Uda Walawe |
Podziwiam dzieci w tak śnieżno białych mundurkach |
Szczęśliwi
wracamy do busa który zawiezie nas na wybrzeże Sri Lanki do legendarnie pięknej
Mirissy. Nie spodziewaliśmy się tylko że nasz na pozór odpicowany bus nie
posiada sprawnej klimatyzacji i przez najbliższe 6 godzin będziemy się dusić
jak banany w hermetycznie zapakowanym kartonie, gdy na zewnątrz jest ponad 30
stopniowy żar. Taki oto styczeń.
Oby do
wanny, oby do wanny,… schłodzony napój poproszę.
Wyjazd z Parku Narodowego Uda Walawe |
wow, robi wrażenie, a te słonie jakie kochane 💙💛💜
OdpowiedzUsuńCzasem miałam wrażenie, że wręcz się do nas uśmiechają ;D Niezapomniane przeżycie
Usuń:-) <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń:****
UsuńCzytam twojego bloga z zafascynowaniem i trzymam kciuki, żeby Twoje życie było niezmiennie takie kolorowe i fascynujące, bo w Polsce są też Polacy, którzy życzą innym szczęścia widząc, że już je mają :). Jestem Twoim fanem, być może dlatego, że kocham podróże całym sercem, a Ty opowiadasz o nich dokładnie tak jak ja sama czuję ten "inny świat". Jesteś pełna pasji, pogody ducha i bardzo otwarta umysłowo. Jeszcze raz wszystkiego dobrego i mnóstwa pozytywnej energii życiowej! Tego wszystkiego życzy Ci ktoś kto w zimnej lutowej Polsce ogrzewa się ciepłem, które wnosisz swoim blogiem.
OdpowiedzUsuńK.
Dziękuje obronnie Kingo :* jest mi szalenie miło czytać Teoje słowa. Życzę Ci milego dnia i ciepło pozdrawiam, wiedząc ze wszystko co dajemy innym do nas wraca :* rownież życzenia niosą tyle pozytywnej energii za która Ci baaaardzo dziękuje. Buziaki
UsuńPrzepieknie opisujesz swoje podrozne,tak barwnie, ze czuje jakbym podrozowala -)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo :* Czasem myślę o tym że gdy moje dzieci przeczytają to za 10, 15 lat to może dokładniejszy opis sprawi że przypomną sobie nasze podróże. Mam taką nadzieje :)
UsuńCzuję jakbym była tam z wami.. piękne zdjęcia..
OdpowiedzUsuńDziękuje ogromnie :*** i pozdrawiam
Usuń