2 listopada 2016

Boca de camarioca - prawdziwa Kuba




Kuba... Życie, kolor, muzyka... To wszystko jest tutaj - pulsujące, wirujące, wciąga i prowadzi w swoim artystycznym tempie salsy. Osobowość tego fascynującego kraju jest magnetyczna, zakaźna i nie pozwala powiedzieć nie. Dlatego ciężko wyjeżdża się z jednego miasta do drugiego bo każde trzyma swoimi długimi mackami obietnicy przygody. 



Opuściliśmy Hawanę z żalem, że nie wszytko zobaczyliśmy, teraz wyjeżdżamy z Vinales, choć absolutnie nikt nie mógłby mnie stąd wyciągnąć poza jedną niezwykłą kobietą. Jesteśmy w drodze do Boca De Camerioca, małego miasteczka niedaleko popularnego turystycznego kurortu Varadero. Szczerze nie ciągnie mnie do hotelowych plaż, turystycznych sklepików i czystej pocztówkowej Kuby. Jedyny powód dla którego wyjeżdżamy z rajskiego Vinales to Ania Milone. Pragnę poznać tą kobietę, zobaczyć Kubę jej oczami i spędzić kilka dni w małej, nieturystycznej wiosce gdzie prowadzi swój pensjonat. 

Pensjonat Ani znajduje się na liście Top 10 w Boca de camarioca Villa Cuba Anita


Już od wjazdu do miasteczka moje przeczucia się potwierdzają. Ania to żywa legenda, kobieta przedsiębiorcza, współczesna bizneswomen dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Wszyscy ja tu znają. Dzięki temu obcy ludzie prowadzą naszego taksówkarza do pensjonatu .... 




Boca De Camerioca


Jesteśmy w Boca, ach jak pięknie to brzmi! Boca de Camerioca, aż chce się tańczyć! Wita nas Ania z koleżanką Heleną i w mgnieniu oka cały stół zastawiony jest polskimi pysznościami. Sterty pierogów, zupa ogórkowa,... jak u mamy. Domowa atmosfera, a z tarasu widok na bezkresny ocean. Nie może być lepiej! Mija zmęczenie z podróży i okazuje się że dziś jest pożegnanie jednej Polki która po kilku miesiącach spędzonych u swojej siostry na Kubie wraca do Warszawy. Z tej okazji zorganizowano dyskotekę dla dzieci w miejscowej "świetlicy". Średnia wieku to 6 lat, falbaniaste stroje, buty na obcasie jak by skopiowane z szafy mamy, ... i wrodzone poczucie rytmu. Trudno oderwać oczy od tych dzieci i myślę że kiedyś w Polsce tak wyglądały beztroskie zabawy w remizach na wsi. Totalny luz, co jakiś czas tańczą również rodzice w małej salce pełnej śmiechu i przyjaznej atmosfery.

Następnego dnia zwiedzamy Boca i mam poczucie że obcujemy z prawdziwą Kubą. Ubóstwo wciąż jest tu problemem, jednak są kraje w których widzieliśmy większą nędzę. Ogólnie rzecz biorąc mieszkańcy są bardzo przyjaźni i chętni do  rozmowy z nami, ale jedynie w języku hiszpańskim. 


Śniadanie na tarasie Villa Cuba Anita z widokiem na bezkresny ocean

Okolica Boca De Camarioca - Prawdziwa Kuba 


Ślub na plaży? Zawsze był moim marzeniem... Kubańskie słońce, złoty piasek i turkusowa woda. Ach gdybyśmy wcześniej poznali Anie, wiem że by potrafiła to zorganizować.

Kilka kroków od pensjonatu Ani znajduje się niewielka plaża, niemal że prywatna na której spędzamy większość dnia, nie mogąc nacieszyć się ciepłą turkusową wodą. 

Plaża w Boca de Camarioca kilka kroków od pensjonatu Villa Cuba Anita



Wilgotne powietrze jest gęste od marzeń, jak by to miasto było parną, płodną cieplarnią dla marzeń. Co potwierdza Marian, emeryt z Kanady. Polak o nadzwyczajnie pozytywnej energii, który po przejściu na emeryturę postanowił zamieszkać na Kubie. Dość wysoki, szczupły, zadbany mężczyzna w koszulce na ramiączkach i skórze spieczonej słońcem, stale się uśmiecha. Opowiadając o życiu tętni optymizmem i mam wrażenie jak by przeżywał drugą młodość dzięki wyspiarskiemu życiu. Szczery, gościnny i czasem infantylnie ufny ale na wskroś dobry. Pokazuje nam swoje beztroskie życie u boku zadbanej Kubanki i właściwie nie dziwie się mu, że znalazł tu szczęście. Mogłabym słuchać go godzinami, nie waży słów i mówi to co myśli przedstawiając swoje poglądy na Kubę i porównując je do wielkomiejskiego życia w Toronto. W jego domu pijemy jogurt który rano kupił od obwoźnego sprzedawcy, a myślę że kilka godzin wcześniej został on zrobiony w którymś z domów obok. Nie zapomnę tego smaku nigdy , tak jak i ciepłej chałki z masłem i słodką herbatą mojej babci. Proponuje nam wycieczkę powozem konnym po Boca de Camerioca by pokazać jaskinie i biedniejszą część miasteczka na którą z chęcią się godzimy.



Na wskroś prawdziwa Kuba i prowizoryczny "sklep" przed domem


Następnego dnia rano Marija zorganizowała dorożkę. Jedziemy z Heleną bo Ania zostaje by szykować obiad. Po drodze zabieramy dzieci znajomych Mariana i wesołą grupą z lodami i piwem kierujemy się w stronę jaskini. Przejeżdżając przez biedniejszą część wioski, domki przypominają działkowe ogródki w Polsce. Niewielkie, niskie chatki jakby zrobione na chwile. Prowizoryczne ale czyste z kawałkiem uprawnej zieleni wokoło. Czasem widać gdzieś małą świnkę, kurę.

Taxi - Bryczka w Boca de Camarioca



Dojechaliśmy do jaskini, jest niewielka ale przecudna. W skałach chowają się dziesiątki maleńkich ptaków, a nad słodką wodą wisi huśtawka zrobiona z kawałka sznurka i deski. Wow! Prawdziwe wakacje, jak z bajki i jesteśmy tu sami. Gdyby wszyscy turyści z pobliskiego Varadero wiedzieli o tym miejscu... 

Jaskinia w Boca de Camarioca - 8 min drogi od Varadero


Prawdziwe wakacje w Kubańskiej wiosce 



Mano prosto z drzewa, najsłodszy owoc na Kubie


Po chwili zauważamy jak wspina się po skałach młody, dobrze zbudowany i nadzwyczaj sprawny Kubańczyk, by widowiskowo skoczyć do wody z kilku metrów wysokości. Dzieci są zachwycone i zaraz wkupują się w łaski nowo poznanego chłopaka, który dalej chcąc nam imponować wspina się po skałach bez żadnych uprzęży i pomocy. W codziennych jeansach jak by urodził się w tej jaskini. Po czym przynosi małe jajeczko wyciągnięte z gniazda. Każde z dzieci w zachwycie je dotknęło, i pozwoliło by odstawił je na miejsce. Zaraz jednak płynie z kolejną ciekawostką. Tym razem przyniósł małe nieopierzone pisklę, na widok którego maluchy piszczą z zachwytu i tym razem nie chcą go oddać do gniazda. Powstaje plan karmienia i opieki nad nowym zwierzątkiem i w czwórkę stając się nowymi rodzicami pisklaka.





Wracając z jaskini, Marian proponuje byśmy przejechali się po miasteczku i tak zatrzymujemy się na największej plaży w Boca. Turkusowa woda, pieniące się fale i miałki piasek, a Maria niesie dla wszystkich pinacolade i pizze z rządowego budynku obok plaży. Zastanawiam się dlaczego nie kupiliśmy drinków w restauracji obok, na co Marian odpowiada, że ona jako Kubanka kupiła to wszystko dla nas prawie za darmo. 

Plaża w Boca de Camarioca

Plaża w Boca de Camarioca


Wracając do villi po drodze zatrzymujemy się w kilku domach by zrobić zakupy przed wylotem do polski. Maria wyskakuje z powozu co chwila i przynosi świeże kokosy, dalej siatkę mango zerwanych prosto z drzewa, następnie miód i pyta co jeszcze potrzebujemy. Rzecz jasna to nie są sklepy, każdy Kubańczyk handluje tym co ma, lub wymienia się z sąsiadem na potrzebne produkty. Cygara, rum,... co tylko chcecie. Ci którzy pracują w hotelach sprzedają wszystko co wyniosą, tak jak i Kubańczycy zatrudnieni w państwowych restauracjach czy barach. Stąd jedzenie i picie tam jest nieco okrojone ;) 


Mówi się że podróże kształcą, ja uważam że budują nas ludzie których poznajemy i odmienność miejsc w jakich się zatrzymujemy. Sytuacje które przeżywamy, wyzwania jakie sobie stawiamy. Podróże to wyjście z komfortowego pudełka, to poszukiwanie przygód, otwartość na nowych ludzi i doświadczenia, szersze myślenie i mnogość poglądów. Dlatego zatrzymaliśmy się u Ani Milone, czułam że muszę ją poznać.

Niezwykli ludzie którzy stworzyli nasze wakacje. 


Kobieta która 30 lat temu wymyśliła sobie że chce mieć dom na Kubie i to zrobiła. Polka o góralskim temperamencie od dziecka mieszkająca w Kanadzie gdzie prowadziła największą restauracje i dyskotekę w Toronto, następnie popularny zakład fryzjerski. Miała również swój program kulinarny w telewizji i kilka lat temu została wyróżniona tytułem "kobiety roku" w Toronto. Ania Milone to trochę Kanadyjska Magda Gessler, co poczuliśmy będąc jej gośćmi. Niemożna było odejść od stołu i gdyby Villa Cuba Anita był również restauracją, to zdecydowanie by mieściła się na top liście miejsc w których trzeba zjeść. 

Świerze, nadziewane homary których połów jest zakazany. Jedna z najlepszych Ceviche jakie jedliśmy, to wszystko dzieła Ani Milone - miejscowej Magdy Gessler.

Rodzinna atmosfera i niezwykłe smaki w Villa Cuba Anita 

Początkowo bardzo chcieliśmy poznać Anie, nie zastanawiając się nad miejscowością w której znajduje się pensjonat. Dopiero kiedy przyjechaliśmy na miejsce poczułam że intuicja nigdy mnie nie zawodzi. Cudowne, prawdziwe i na wskroś kubańskie miasteczko było doskonałym dopełnieniem naszej podróży po Kubie. W Boca de Camarioca spędziliśmy ostatnie dni na wyspie, zwiedzając z Anią piękne plaże Varadero oddalone o 8 minut drogi samochodem i chłonąc klimat kubańskiej beztroski.

Plaża Varadero

Z Anią Millone na jednej ze złotych plaż Varadero 

Orzeźwiające Mojito, piasek pod stopami i ciepły turkus wody

Varadero, Cuba


Ania mówiąc biegle po angielski, hiszpańsku i polsku jest również przewodnikiem po wyspie... a właściwie to czego ona nie robi? Kobieta orkiestra! I dalej nie przestaje realizować swoich pomysłów! Można brać od niej energię i pozytywizm garściami. Choć my przyjechaliśmy skorzystać z jej olbrzymiej wiedzy o Kubie. Informacji których nie ma w książkach i przewodnikach, rzeczy które wiedzą ludzie mieszkający na miejscu, a co równie ważne jako polka, patrzy na ten kraj z podobnej podobnej perspektywy co my. Dlatego bez wątpienia trafiliśmy pod najlepszy adres na wyspie.




Czuje że jeszcze TU wrócimy...


16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dokładnie takie jest to miejsce - wow! I Ania z ktorej mozna czerpać garściami

      Usuń
  2. Hej Patrycja, ty mnie rozbrajasz tymi komentarzami. Dziekuje za cudowna podroz i to gdzie na Kube, miejsce ktore korci mojego meza od lat. Ale nie taka typowa Havana tylko urokliwe zakatki, ktore zna tylko Ania. Niesamowita historia. Jak mozna sie z Ania skontaktowac i kiedy jest najlepsza pora - sezon na odwiedziny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Iza, w tekście są odnośniki do profilu Ani na FB jak i do strony internetowej jej pensjonatu, gdzie znajdziesz maila i tel do kontaktu z Anią. Z pewnością spodoba Wam sie to miejsce <3 zaś najlepsza pora jest właśnie teraz, zimą kiedy temperatura nadal jest przyjemna ale zmniejsza się przenikliwa wilgotność która nas troche męczyła latem.

      Usuń

    2. annamilonecub25@gmail.com

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To metafora jeśli potrafisz czytać ze zrozumieniem ��

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rewelacyjny wpis! Wszystkie zdjęcia piekne- z miłą chęcią bym tam była teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacyjny wpis! Wszystkie zdjęcia piekne- z miłą chęcią bym tam była teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pobyt naszej 5 - osobowej rodziny u Ani wspominam wspaniale. Fenomenalna aura jaka roztacza oraz jej wielka goscinnosc spowodowaly ze pobyt na Kubie kojarzyl nam sie nie tylko z wszechogarniajaca bylejakoscia, dramatem upadajacej Hawany, lenistwem tubylcow oraz niestety wszechobecna sex- turystyka - tu Polacy tez w duzej liczbie.. Ania potrafi tez krytycznie o ocenic i szczerze o tym mowic..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się że Ania jest niesamowita osobą, ponadto fakt jak wiele lat spędziła na Kubie pozwala jej mówić o tym miejscu jak tubylec. Zna ją od każdej strony, nie to co turysta który łapczywie oczami chwyta każdy dostepny obrazek, smak i zapach by włożyć go w swoje wspomnienia.

      Usuń
  11. Czy można poprosić o adres e-mail do p.Ani

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się? Podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy