Dziś widząc maleńkie żółwie wykopujące się z pisaku, na dzikiej plaży w zupełnie naturalnych warunkach było nadzwyczajne. Moje dzieci skakały z nogi na nogę by tylko dotknąć nowo narodzone żółwiki. Myśleliśmy, że strefa wylęgu będzie ogrodzona taśmą, a ludzie tacy jak my będą trzymani na dystans.
Tymczasem, członkowie Marine Turtle Conserwation Project, którzy czuwają nad bezpieczeństwem wylęgu, pozwolili dzieciom wziąć na ręce po jednym żółwiu z gromadki ponad pięćdziesięciu sztuk i odprowadzić je do morza. Każdy wziął swojego faworyta i położył na piasku torując mu drogę do wody, tak by szedł w dobrym kierunku. Lala piszczała z radości jak tylko fala zakryła jej żółwika.
Długo po tym jeszcze mu machała, krzyczała papa i wysyłała buziaki. Nana odprowadził kilka żółwi i każdego dopingował jak najlepszego sportowca. Wierzę, że wybrane przez nas osobniki przetrwają i za wiele lat wrócą by złożyć na tel plaży kolejne jaja. Nawiasem mówiąc nazywają się rzecz jasna Nana i Lala ;)
Po całym przedstawieniu niczym z National Geographic, postanowiliśmy dalej rozkoszować się tym pięknym wieczorem. W głowie mieliśmy obrazy jakie na długo zostaną w naszej pamięci. Dzieci szalały chlapiąc się wodą, a my rozkładaliśmy jedzenie na kolację. Naprawdę lubię ten Katar.
W powietrzu 37 stopni ciepła, woda przyjemnie chłodzi a nad nami bezchmurne, rozgwieżdżone niebo. Będąc z Karoliną i Marcinem nic nie może zabraknąć. Marcin rozkłada małą kuchenkę gazową, parzy kawę a dzieci jedzą ciepłe i zimne przekąski. Kolacja z parą przyjaciół i czwórką dzieci w tych pięknych okolicznościach, to nasza pięciogwiazdkowa plaża za którą zawsze będziemy tęsknili.
cudowne.. zdjęcia, dzieciaki, żółwiki :)
OdpowiedzUsuńDziękuje
Usuń